Perełka na skale oraz największe skupisko penisów na Sycylii, czyli witajcie w Castelmoli!
Według wielu to właśnie z Castelmoli roztaczają się najpiękniejsze widoki na całej Sycylii. Całkowicie się z tym zgodzę. Miasteczko zawieszone na skale na wysokości ponad 500m n.p.m., niczym orle gniazdo, góruje nad Taorminą. Grzechem byłoby ominąć je podczas wizyty na wyspie.
- samochodem, drogą SP10 aż do głównego placu miasteczka – Piazza Sant'Antonio;
- piechotą z Taorminy, to tylko 4km malowniczy spacer krętą drogą cały czas pod górkę;
- busem Etna Transporti (czyli opcja, którą wybrałam, gdyż nie za bardzo uśmiechają mi się piesze wspinaczki), który odjeżdża kilka razy dziennie z dworca w Taorminie, kosztuje 4,5 euro i tak samo jak samochodem, docieramy aż do Piazza Sant'Antonio.\
Prawie jak w bajce
Mieszka tutaj trochę ponad 1000 mieszkańców, a całe miasteczko zajmuje zawrotną ilość... 16km2! Od razu po wyjściu z busa i odwróceniu głowy w prawo uderza mnie niesamowity widok. Podchodzę bliżej barierek okalających ten koniec Piazza Sant'Antonio i moim oczom ukazuje się niesamowity błękit nieba zlewający się z błękitem Morza Jońskiego, piękna linia wybrzeża Kalabrii i leżąca w dole Taormina.Widok jak z bajki, chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałam co czeka mnie dosłownie 10 minut później.
Odwracając się plecami do morza mam przed sobą bardzo ciekawą płytę placu (mówię tutaj o ładnej mozaice, na którą warto zwrócić uwagę) oraz ruiny murów miasta z czasów Normanów. Łuk znajdujący się zaraz obok drogi, która prowadzi do Castelmoli, to dawne wejście do miasteczka. W przeciwległym rogu placu znajdują się schody, z których koniecznie skorzystajcie! Zaprowadzą Was prosto do ruin zamku Mola (tak, nazwa miasteczka to połączenie nazwy zamku z włoskim słowem „zamek”). Dobra, umówmy się, że ruiny nie są zbyt okazałe. Nie są nawet ładne. Ale gwarantuję, że jak tylko postawicie stopę na ostatnim z wielu schodków, które do nich prowadzą, to będziecie zbierać szczenkę z podłogi. Ja zbierałam. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej petardy.
Piękna i majestatyczna
Słusznie mówi się, że najpiękniejsze widoki na całej Sycylii tylko z Castelmoli. Przejdźmy do sedna – co tam niby takiego wspaniałego? Etna. Etna położyła dotychczasowe sycylijskie widoki na łopatki. W całej swej okazałości, dymiąca, z ośnieżonym szczytem, majestatycznie górująca nad okolicą. Usiadłam na jednym z kilku krzesełek znajdujących się na tarasie widokowym i nie przesadzę jeżeli napiszę, że spędziłam tam chyba z godzinę.
Po zejściu z zamku zatopiłam się w wąskie i urokliwe uliczki. Co rusz natkniecie się na sklepiki z pamiątkami wyrabianymi z czarnego pumeksu i sprzedającymi całe masy buteleczek z winem migdałowym, z którego Castelmola słynie. Chociaż nie rośne tam ani jeden migdałowiec.
Ale co z tymi przyrodzeniami?!
Docieram do malutkiego Piazza Chiesa Madre, na którym znajduje się kościółek wybudowany na ruinach katedry św. Mikołaja (San Nicola di Bari) a zaraz obok niego niezwykły Bar Turrisi, który przyznaję się, był moim drugim głównym punktem wycieczki do miasteczka. Tak więc w odległości 20 metrów od siebie, na jednym placu, znajdują się kościół i Turrisi.
Jak dla mnie połączenie wprost bombowe. No dobrze, ale co w tym Turrisi takiego niezwykłego? Już spieszę z odpowiedzią! Dla ludzi podchodzących do życia na luzie, będzie tam wesoło. Ludzie pruderyjni i bez dystansu lepiej niech tam nie wchodzą. Od samej klamki witają Was... penisy! Gdzie tylko nie spojrzysz, same męskie przyrodzenia. Penis tu, penis tam, oooo...tam też! Cały wystrój jest im dedykowany. Dosłownie. Klamki, lampy, figurki, oparcia krzeseł, płytki podłogowe, blaty stolików na balkonach, lustra, krany, menu – dosłownie wszędzie znajdziesz falliczny kształt. Skąd taki pomysł?
Zaczęło się od Cavaliere Salvatore Turrisi, który to wrócił do Castelmoli po zakończeniu II wojny światowej. Tradycja rodzinna nakazywała, aby zajął się tym samym, co jego ojciec, czyli robotą na wsi. On jednak postanowił stworzyć swoją własną historię. Swój mały dom w miasteczku zamienił w sklep, w którym sprzedawał dosłownie wszystko: wino, migdały, sycylijskie kukiełki, krzesła. Turrisi bardzo długo eksperymentował z wyrabianiem wina, aż w końcu stworzył coś, z czego dzisiaj słynie Castelmola – wspomniane już wcześniej wino migdałowe. Pierwotna nazwa baru nawiązywała właśnie do migdałów: Taverna del Mandorlo in Fiore. Turyści przyjeżdżali do miasteczka po to, aby zachwycać się niezwykłym winem, w 1958r. bar został opisany nawet w jednym z czasopism! Cavaliere Salvatore Turrisi przeszedł na emeryturę w latach 70-tych. Bar przejął jego syn Peppino, który powrócił do miasteczka po nieudanej próbie zostania aktorem. W 1975r. Peppino poślubił Rosę i wspólnie odnowili bar do stanu takiego, jaki znamy dzisiaj. Małżonkowie zdali sobie sprawę, że ich małżeństwo jest wyjątkowo szczęśliwe i płodne, gdyż w ciągu 5 lat dorobili się oni trzech synów. Doszli do wniosku, że tylko jedna rzecz może być symbolem wszystkiego tego, czego się dorobili. Nie mogło to być nic innego jak „La Minchia”, czyli stary dobry penis, znak doskonale przez wszystkich rozpoznawalny. Pomysł oczywiście spotkał się z nieprzychylną reakcją mieszkańców Castelmoli i pobliskiej plebanii, jednak z biegiem czasu został zaakceptowany. Wszak penis nie jest niczym wulgarnym! Swoje korzenie ma już w kulturze greckiej, przecież bóg Priapous reprezentował wolność, płodność, życie i piękno. Historia pochodzi z oficjalnej strony Baru Turrisi, starałam się przetłumaczyć może nie dosłownie, ale tak, aby zachować sens.
Nie zapomnijcie o tym naprawdę bardzo ciekawym i charakterystycznym miejscu na mapie Castelmoli! Bar posiada trzy piętra i taras na dachu, na których naprawdę miło jest usiąść z kieliszkiem wina migdałowego w ręku i podziwiać sycylijskie widoki...
Komentarze
Prześlij komentarz